🐅 I Śmieszno I Straszno Kto To Powiedział
WPADAJ NA SKLEP EKIPY http://EKIPATONOSI.PL 80.000 LAJKÓW = WIĘCEJ KTO TO POWIEDZIAŁ!SIEMKA! W tym filmie zgadujemy kto powiedział dane zdanie! Jeśli zga
"I śmieszno i straszno " W każdy czas, a szczególnie w czas tragiczny, w czas zarazy, mali śmieszni ludkowie z olbrzymią władzą, im bardziej
NFT powiązane z przedmiotami mafijnymi z rozmachem wchodzą na giełdę blockchain. LAS VEGAS, 21 kwietnia 2021 r./PRNewswire/ -- Wielu słynnych gangsterów leży gdzieś zakopanych na pustyni
9 views, 0 likes, 0 loves, 0 comments, 0 shares, Facebook Watch Videos from Stach W Grach: Wiecie, jak jest. Czasem śmieszno, czasem straszno
Książka Nic co ludzkie. Powieść inspirowana scenariuszem filmu Kler autorstwa Głuchowski Piotr, dostępna w Sklepie EMPIK.COM w cenie . Przeczytaj recenzję Nic co ludzkie.
Trochę śmieszno trochę straszno i Mieszczanie się wkurzyli Wielki Brat patrzy, przybiera groźne miny, jednak gdy się w tym zagalopuje, robi się śmieszny. Może jak się za bardzo nadmie, to pęknie?
80K views, 85 likes, 14 loves, 38 comments, 37 shares, Facebook Watch Videos from TVP3 Kielce: I śmieszno, i straszno #Policja opublikowała #film nagrany za pomocą drona. Na obrazie uwieczniono
- Zakochałem się - powiedział, ale nie do niej, tylko do kogoś, kto był wysoko w ciemności, poza zasięgiem ręki, tak że trzeba było położyć swój wieniec w ciemności na trawie. - Zakochałem się - powtórzył, mówiąc teraz tonem suchym, do Klarysy Dalloway - w młodej dziewczynie, tam w Indiach.
poniedziałek, 20 grudnia 2021. I straszno, i śmieszno. "Rewizor" na scenie Teatru Dramatycznego w Warszawie. Upiorne charakteryzacje rodem z filmów Tima Burtona mogą sugerować, że senna miejscowość, w której toczy się akcja Rewizora, to miasteczko umarłe i zupełnie nieprzystające do naszej rzeczywistości. O ile bohaterowie
Kliknij, aby obejrzeć nowe odcinki: http://bit.ly/2sXWEDhTennysonowie utknęli w stworzonym przez Zombozo domu zabaw, z którego nie ma ucieczki. Ben zmienia
Znasz wszystkie? - Quizy. Kto to powiedział? Słynne cytaty znanych ludzi. Znasz wszystkie? Aforyzmy, złote myśli, powiedzenia, sentencje. Człowiek od wieków lubi gromadzić i zapamiętywać ważne i ciekawe zdania oraz myśli. Zachęcamy do sprawdzenia swojej wiedzy o słynnych cytatach oraz ich autorach. Rozpocznij Quiz.
„Śmieszno i straszno”. Czarnek o wypowiedziach Tuska: To człowiek żywcem wyjęty z totalitaryzmu - To, co robił na Śląsku Tusk, jest i śmieszne, i straszne.
Jc8d. Najgłośniejszy, ale niejedyny, przypadek dotyczy Ostrołęki, gdzie władze samorządowe zabroniły wyświetlania w jedynym w tym mieście kinie głośnego „Kleru” Wojciecha Smarzowskiego. Z podobnym pomysłem wystąpił jeden z radnych w Ełku. Pomysł odrzucono, ale już w Zakopanem filmu nie zobaczą. Z kolei w Lublinie radni PiS próbowali zablokować pierwszy w tym mieście Marsz Równości. Samorządowcom, którzy wykazują ciągotki do cenzurowania i zakazywania, pragnę przypomnieć, że z Głównym Urzędem Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk pożegnaliśmy się w kwietniu 1990 roku w atmosferze powszechnej zgody i jeszcze powszechniejszej ulgi. Dzisiaj okazuje się, że ta zgoda i ulga była tylko mirażem, bo są środowiska, które teraz zamierzają wykopać cenzurę z grobu i ją reanimować. Dla zwolenników kolejnej ekshumacji z czasów Peerelu mam kilka obrazków, które – piszę to bez wielkiej nadziei – być może nieco ich otrzeźwią. Więcej przykładów Panie i Panowie znajdziecie w znakomitej książce Błażeja Torańskiego „Knebel”. W 1948 roku w warszawskim Teatrze Polskim wystawiono sztukę teatrów Ludwika Hieronima Morstina „Zakon krzyżowy”. Cenzura na przedstawienie się zgodziła, ale sporo w nim zmieniła. W efekcie polskie rycerstwo idące do boju pod Grunwaldem zamiast zwyczajowego okrzyku „Bóg tak chce! Bóg tak chce!” krzyczeli „Lud tak chce! Lud tak chce!”. W XIV wieku szlachta miała iść do boju, powołując się na wolę ludu! Ale było jeszcze śmieszniej, co w swoich „Dziennikach” zrelacjonowała obecna na przedstawieniu Maria Dąbrowska. Gdy w pewnym momencie widzom ukazał się portal krzyżackiej katedry z wizerunkiem Matki Boskiej, widownia zaczęła „frenetycznie oklaskiwać” ten wizerunek. 16 lat później władze komunistyczne postanowiły uczcić 600-lecie Uniwersytetu Jagiellońskiego. Z tej okazji „Trybuna Ludu” wydrukowała nawet akt erekcyjny. Rzecz jasna ocenzurowany – z dokumentu zniknęły słowa „My z Bożej łaski”, a z wyliczenia ziem koronnych, aby nie drażnić sowieckich komunistów, usunięto Ruś. W epoce kolejnego światłego komunistycznego przywódcy, Edwarda Gierka, cenzura interweniowała w ciągu roku średnio 10 tysięcy razy. Jak ujawnił były cenzor Tomasz Strzyżewski, który w 1977 roku uciekł do Szwecji, w latach 70. nie można było informować między innymi o kupowanych na Zachodzie licencjach, o sprzedaży mięsa do ZSRR, wielkości spożycia kawy… Premier Jaroszewicz zakazał wspierania artystów wykonujących muzykę elektroniczną. „To nie jest muzyka” – oświadczył autorytatywnie, pieklił się, że telewizja nadaje serial o cesarzu Kaliguli, dzwonił do szefa telewizji, bo nie podobała mu się telewizyjna adaptacja „Wesela”, i pomstował na inscenizację „Balladyny” Adama Hanuszkiewicza. „Niech nie ruszają klasyki” – perorował. Cenzurowano nawet nekrologi. W końcówce Gomułki, po śmierci Pawła Jasienicy, cenzura skonfiskowała nekrolog od akowców, z którymi historyk walczył w jednym oddziale, z innych wykreślano informację, że był wiceprezesem polskiego PEN Clubu. Czasem jednak cenzura rozluźniała swoje szczęki. Gdy w październiku 1976 roku do Polski przyjechała ABBA, zgodzono się, choć nie bez wielu grymasów, aby Szwedzi zaśpiewali „Fernando”, utwór, który kilka miesięcy po wypadkach w Ursusie i Radomiu powinien się funkcjonariuszom z Mysiej (siedziba cenzury) niezbyt dobrze kojarzyć: „Ile to lat nie miałeś karabinu w swoich rękach/ Czy słyszałeś werble Fernando? Jak dumny byłeś, walcząc o wolność tej ziemi?/ Coś wisi w powietrzu, gwiazdy błyszczą dla mnie, dla Ciebie i dla wolności, Fernando” – śpiewały Anni-Frid Lyngstad i Agnetha Faltskog. Ale cenzura nie dotykała wszystkich. Partyjni bonzowie i ich rodziny mogli oglądać, co im w duszy grało. Stefan Szlachtycz, w latach 1974–1985 główny reżyser telewizji polskiej, opowiadał, że Maciej Szczepański, szef Radiokomitetu, wyposażył sekretarzy KC, ministrów i szefów wojewódzkich struktur partii w magnetowidy, wówczas w Polsce jeszcze nieobecne, i co tydzień zaopatrywał ich w specjalny filmowy pakiet. W jego skład wchodził film niedopuszczony na polskie ekrany przez cenzurę, nowość z Hollywood, film romantyczny dla pani domu, soft porno dla pana domu i bajka dla dzieci. Telewizja ściągała te filmy na tydzień, kłamiąc, że zastanawia się nad ich kupnem, a następnie nielegalnie kopiowała. Lektorem większości filmów – na życzenie żon sekretarzy – był Jan Suzin. Ponieważ próby ocenzurowania „Kleru” mają miejsce wyłącznie w miejscowościach, w których samorządowcy są związani z PiS-em, nie od rzeczy będzie przypomnienie, że szef tej partii powiedział niedawno, że samorząd nie może prowadzić krucjaty ideologicznej. Zabawne, jak bardzo działacze PiS nie słuchają prezesa PiS. Chyba że znają swojego szefa tak dobrze, że natychmiast rozpoznają, których słów słuchać muszą, a których muszą nie słuchać. Niezależny dziennikarz, autor biografii Edwarda Gierka, Wojciecha Jaruzelskiego i Władysława Gomułki pt. „Gomułka. Dyktatura ciemniaków”
ost -- Wynajmę mieszkanie w Katowicach 900-1000zł. Masz ofertę? Wal na cześka :) kłódeczny -- ryćk'n'rotfl -- Wolności słowa strzeż jak oka w głowie. Niech osieł pisze. Daj, niech się wypowie. Im gęściej będzie kazał, prawił, głosieł - tym rychlej poznasz, jaki z niego osieł. sec & last -- ___FOTKA - obraz duszy fotografa uwieczniony w celuloidzie... pierwszy to tuing -- Ecce homo qui est faba Troszkę misiaczek sypnął rdzą Ale tni -- Gwóźdź, żeby się przebić dostaje w łeb, a człowiek żeby się przebić, musi czasem dostać porządnie w dupę. okalające -- it's like ten thousand spoons when all you need is a knife Wsie razem do kupy - bómba -- Z czego żyję? Z jedzenia. Jem i żyję... ostatni -- Niektórzy miłośnicy najlepszego narodu na świecie zupełnie przypadkiem są pzprowskimi synalkami, którzy się na Polsce w latach 90 uwłaszczyli - co sami przyznali. ost chamski, ale dzięki temu się mnie podobał -- "God loves You so much He created hell. Just in case You don't love him back" Christopher Hitchens Aby pisać na forum zaloguj się lub zarejestruj
"Gazeta Wyborcza" najwyraźniej postanowiła zaatakować plany Ministerstwa Zdrowia, dotyczące nowego programu leczenia niepłodności, opierającego się na naprotechnologii. Wyszło to bardzo nieudolnie. Tekst w dzisiejszym wydaniu dziennika to historia pary, która leczyła się naprotechnologicznie. Kobieta oskarża prowadzącego ją lekarza, że przez niego straciła szanse na dziecko. Chodzi o to, że wykryto u niej raka piersi, a inny ginekolog powiedział jej, że może to być skutek przyjmowania hormonów, przepisanych jej przez naprotechnologa. Nowotwór nie był złośliwy i został usunięty, ale pacjentka nie może odtąd przyjmować hormonów. A skoro tak, to nie może podchodzić do programu in vitro. Ma to być dowód, że naprotechnologia jest winna temu, że para nie będzie mieć dzieci. Smutne to bardzo, bo mamy przecież do czynienia z dramatem ludzi, którzy pragną, a nie mogą mieć dzieci. Z drugiej strony, w tym samym tekście prof. Jacek Kurzawa (który z rezerwą podchodzi do naprotechnologii) przyznaje, że podawanie klomifenu jest często praktyką wszystkich ginekologów - tych, którzy stosują i nie stosują naprotechnologii - a orzekanie, że w tym przypadku lekarz odebrał pacjentce szanse na dziecko, jest zbyt daleko idące. Czyli mamy długą, wzruszającą opowieść o tym, jak napro odebrało szanse na dziecko - z puentą, że właściwie to... nie odebrało. Potem jest jeszcze parę akapitów, dotyczących nowego rządowego programu leczenia niepłodności. Wygląda więc na to, że opisana wyżej smutna historia została potraktowana instrumentalnie jako nieudolnie skonstruowany argument przeciwko planom Ministerstwa Zdrowia. « ‹ 1 › » oceń artykuł
Najgłośniejszy, ale niejedyny, przypadek dotyczy Ostrołęki, gdzie władze samorządowe zabroniły wyświetlania w jedynym w tym mieście kinie głośnego „Kleru" Wojciecha Smarzowskiego. Z podobnym pomysłem wystąpił jeden z radnych w Ełku. Pomysł odrzucono, ale już w Zakopanem filmu nie zobaczą. Z kolei w Lublinie radni PiS próbowali zablokować pierwszy w tym mieście Marsz Równości. Samorządowcom, którzy wykazują ciągotki do cenzurowania i zakazywania, pragnę przypomnieć, że z Głównym Urzędem Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk pożegnaliśmy się w kwietniu 1990 roku w atmosferze powszechnej zgody i jeszcze powszechniejszej ulgi. Dzisiaj okazuje się, że ta zgoda i ulga była tylko mirażem, bo są środowiska, które teraz zamierzają wykopać cenzurę z grobu i ją reanimować. Dla zwolenników kolejnej ekshumacji z czasów Peerelu mam kilka obrazków, które – piszę to bez wielkiej nadziei – być może nieco ich otrzeźwią. Więcej przykładów Panie i Panowie znajdziecie w znakomitej książce Błażeja Torańskiego „Knebel". W 1948 roku w warszawskim Teatrze Polskim wystawiono sztukę teatrów Ludwika Hieronima Morstina „Zakon krzyżowy". Cenzura na przedstawienie się zgodziła, ale sporo w nim zmieniła. W efekcie polskie rycerstwo idące do boju pod Grunwaldem zamiast zwyczajowego okrzyku „Bóg tak chce! Bóg tak chce!" krzyczeli „Lud tak chce! Lud tak chce!". W XIV wieku szlachta miała iść do boju, powołując się na wolę ludu! Ale było jeszcze śmieszniej, co w swoich „Dziennikach" zrelacjonowała obecna na przedstawieniu Maria Dąbrowska. Gdy w pewnym momencie widzom ukazał się portal krzyżackiej katedry z wizerunkiem Matki Boskiej, widownia zaczęła „frenetycznie oklaskiwać" ten wizerunek. 16 lat później władze komunistyczne postanowiły uczcić 600-lecie Uniwersytetu Jagiellońskiego. Z tej okazji „Trybuna Ludu" wydrukowała nawet akt erekcyjny. Rzecz jasna ocenzurowany – z dokumentu zniknęły słowa „My z Bożej łaski", a z wyliczenia ziem koronnych, aby nie drażnić sowieckich komunistów, usunięto Ruś. W epoce kolejnego światłego komunistycznego przywódcy, Edwarda Gierka, cenzura interweniowała w ciągu roku średnio 10 tysięcy razy. Jak ujawnił były cenzor Tomasz Strzyżewski, który w 1977 roku uciekł do Szwecji, w latach 70. nie można było informować między innymi o kupowanych na Zachodzie licencjach, o sprzedaży mięsa do ZSRR, wielkości spożycia kawy... Premier Jaroszewicz zakazał wspierania artystów wykonujących muzykę elektroniczną. „To nie jest muzyka" – oświadczył autorytatywnie, pieklił się, że telewizja nadaje serial o cesarzu Kaliguli, dzwonił do szefa telewizji, bo nie podobała mu się telewizyjna adaptacja „Wesela", i pomstował na inscenizację „Balladyny" Adama Hanuszkiewicza. „Niech nie ruszają klasyki" – perorował. Cenzurowano nawet nekrologi. W końcówce Gomułki, po śmierci Pawła Jasienicy, cenzura skonfiskowała nekrolog od akowców, z którymi historyk walczył w jednym oddziale, z innych wykreślano informację, że był wiceprezesem polskiego PEN Clubu. Czasem jednak cenzura rozluźniała swoje szczęki. Gdy w październiku 1976 roku do Polski przyjechała ABBA, zgodzono się, choć nie bez wielu grymasów, aby Szwedzi zaśpiewali „Fernando", utwór, który kilka miesięcy po wypadkach w Ursusie i Radomiu powinien się funkcjonariuszom z Mysiej (siedziba cenzury) niezbyt dobrze kojarzyć: „Ile to lat nie miałeś karabinu w swoich rękach/ Czy słyszałeś werble Fernando? Jak dumny byłeś, walcząc o wolność tej ziemi?/ Coś wisi w powietrzu, gwiazdy błyszczą dla mnie, dla Ciebie i dla wolności, Fernando" – śpiewały Anni-Frid Lyngstad i Agnetha Faltskog. Ale cenzura nie dotykała wszystkich. Partyjni bonzowie i ich rodziny mogli oglądać, co im w duszy grało. Stefan Szlachtycz, w latach 1974–1985 główny reżyser telewizji polskiej, opowiadał, że Maciej Szczepański, szef Radiokomitetu, wyposażył sekretarzy KC, ministrów i szefów wojewódzkich struktur partii w magnetowidy, wówczas w Polsce jeszcze nieobecne, i co tydzień zaopatrywał ich w specjalny filmowy pakiet. W jego skład wchodził film niedopuszczony na polskie ekrany przez cenzurę, nowość z Hollywood, film romantyczny dla pani domu, soft porno dla pana domu i bajka dla dzieci. Telewizja ściągała te filmy na tydzień, kłamiąc, że zastanawia się nad ich kupnem, a następnie nielegalnie kopiowała. Lektorem większości filmów – na życzenie żon sekretarzy – był Jan Suzin. Ponieważ próby ocenzurowania „Kleru" mają miejsce wyłącznie w miejscowościach, w których samorządowcy są związani z PiS-em, nie od rzeczy będzie przypomnienie, że szef tej partii powiedział niedawno, że samorząd nie może prowadzić krucjaty ideologicznej. Zabawne, jak bardzo działacze PiS nie słuchają prezesa PiS. Chyba że znają swojego szefa tak dobrze, że natychmiast rozpoznają, których słów słuchać muszą, a których muszą nie słuchać. Niezależny dziennikarz, autor biografii Edwarda Gierka, Wojciecha Jaruzelskiego i Władysława Gomułki pt. „Gomułka. Dyktatura ciemniaków"
W ramach przygotowania do sezonu, przeglądam sobie w necie polskie campingi. Widać, że co najmniej kilka z nich zostało zakupionych przez Holendrów, a ich strony www postawione na niderlandzkich serwerach. No i wszystko było by ok gdyby nie "polszczyzna". Czy właściciele nie mają już żadnych znajomych Polaków ?? Rozbawił mnie cennik Kampingu "Pod Bukami": Tarifa 2007 Opis: Osoba, włączenie prysznic 10,00 zł Za przystawić mały namiot 7,00 zł Za pies 5,00 zł Za koń (pastwisko) 12,25 zł Zamrażać elementy i na ładować bateria 5,25 zł SERVICE: Pralnia włącznie środek do pranie i obsługa 21,00 zł Wysuszyć blisko pralnia 14,00 zł Prasowania, za 15 minuty praca 8,75 zł Taksówka albo transport z szofer za Km 2,00 zł Poza tym za konia i suszenie, to chyba trochę za drogo ??
i śmieszno i straszno kto to powiedział